Sektę rozpoznasz po relacjach interpersonalnych Drukuj
Wpisany przez Wiktor Dobrowolski   

Od czasów niepamiętnych na świecie istnieją religie i sekty. Wspólną cechą wszelkich autentycznych religii jest to, że ich wyznawcy na horyzoncie swoich działań zawsze widzą Boga, Bhagawana, Prawdę Absolutną, transcendencję. Natomiast wspólną cechą wszystkich sekt jest horyzontalne widzenie, jedynie celów tejże instytucji, kościoła, grupy, towarzystwa jako ostatecznych. Bóg może się gdzieś tam przewijać w dogmatach, ale sekta zawsze wyznaczy jakiś cel pośredni, materialny, którego zadaniem będzie uwarunkowanie relacji do Boga, takiego członka sekty. Uwarunkowanie tej relacji sekta wymusza przez element pośredni, nad którym sekta będzie miała kontrolę (zbawienie przez pracę, przez pomoc w misji sekty, przez jedynego guru). Sekty zawsze będą starały się w jakiś sposób skontrolować swoich członków i zmusić ich, w ten, czy inny sposób, do działania. Cele, które wyznaczą, będą celami widzianymi przez grupę w sposób „stadny” i niezindywidualizowany. W sektach nie ma miejsca dla indywidualistów. W rzeczywistości, idealny członek sekty będzie charakteryzował się świadomością podobną do posiadanej przez zwierzęta w stadzie. Dobrym przykładem byłoby stado owiec z baranem na czele, ale takie stada to marzenie wszelkich sekt i raczej utopia.

Bardziej rzeczywistym przykładem odzwierciedlającym relacje w sekcie, będzie stado wilków. W stadzie wilków wyróżniamy samca alfa lub parę alfa, która odpowiada głównemu kapłanowi sekty, koordynatorowi krajowemu, kontynentalnemu lub głównemu guru i jego żonie, jeśli ją posiada. Osoby o cechach alfa utrzymują dominację w stadzie, są źródłem wszelkiej wiedzy i ostateczną wyrocznią dla sekt. Sekty nie akceptują konkurencji (innych świętych Wisznuitów spoza grupy) i zewnętrznych sądów nad nimi (zazwyczaj wybierają ugody jeśli są podmiotem sprawy i starają się wyciszyć sprawy przeciwko nim), chyba że sami atakują jeśli mogą coś zyskać dzięki temu, okazać dominację, przewagę nad innymi.

Wilki beta w stadzie będą korespondowały do lokalnych zarządców sekt, liderów świątyń, prezydentów, kierowników projektów, szefów firm członków sekt, itp. Są to osoby wywodzące się z rodzin kierowników sekty, liderów, zarządców, mogą być to dzieci lub partnerzy małżeńscy, krewni, kuzyni, niekiedy też wieloletni „podlizywacze”. Członkami beta w sekcie mogą być również zarządcy biznesów, osoby o dużej charyzmie i wysokiej pozycji nauczycielskiej w grupie. Ich słowa muszą być respektowane i mogą być odrzucone tylko wtedy, kiedy wyższy autorytet tak powie w innym wypadku są „prawie święte”. Kiedy wyższy autorytet pojawi się w obejściu takiego członka sekty beta, zazwyczaj będzie to osobnik alfa lub namiestnik guru, wtedy członek beta spuszcza łeb i podkula ogon okazując uległość. Jednakże w relacji do zwykłych członków sekty, osobnik beta zawsze będzie się wywyższał i nigdy nie okaże ani pokory, ani uległości, ani miłości czy współczucia. Beta jest zawsze uważany za drugiego po Bogu i guru. Czasem członkowie beta sekty, zostając odrzuconymi przez członka alfa, mogą w łatwy sposób zabrać z sekty wielu innych członków beta, „podporządkowanych” i omega, do innych grup. Odchodząc z sekty taki osobnik beta w łatwy sposób może założyć swoją własną sektę i zostać osobnikiem alfa stojącym na jej czele.

Pozycja wilków „podporządkowanych” będzie korespondowała do szarych członków sekty. Osoby przejawiające cechy osobników „podporządkowanych” to większość stada, główny trzon napędowy sekty, główna siła robocza, czasem nazywani są kongregacją lub parafianinami. Ich zadaniem będzie praca na rzecz sekty z podkulonym ogonem, opiekowaniem się potomstwem osobników beta i czasem alfa, majątkiem liderów sekt, kierowników, prezydentów świątyń, czy też generalnie są to ludzie od brudnych prac takich jak: sprzątanie, plakatowanie, zbieranie drewna na opał, pomywanie, donoszenie, merdanie ogonem i przytakiwanie zarządcom sekt, itp.

W stadzie wilków wyróżniamy jeszcze osobniki omega. Członek sekty omega to inaczej „kozioł ofiarny”, czyli osobnik, który staje się punktem wyładowywania społecznej agresji grupy, także liderów i osób Beta. Taka osoba często nie ma „łatwego życia” i może stać się wygnańcem, a jeśli uniknie wygnania, zwykle do końca życia pozostaje w dolnej części hierarchicznego porządku stada (sekty). Postawa omegi w stadzie wilków jest bardzo charakterystyczna: wilk ten prawie zawsze płaszczy uszy i sierść, a w ścisłych kontaktach z innymi członkami watahy, przewraca się na grzbiet pokazując nieosłonięty brzuch (co jest oznaką najwyższej uległości) i kuli pod siebie ogon. Liderzy sekt zawsze mogą zwalać winę za wszelkie niepowodzenia na taką osobę. Członkowie sekt omega to osoby najmniej poważane, najmniej szanowane. Dzielą się na dwie grupy, albo są to niesprawni nędzarze o słabych umysłach, nieposiadający cech indywidualności, którzy „łaskawie” są przyjmowani przez sektę i grupa wiedząc, że nie może takiej osoby w żaden sposób eksploatować, traktuje go jako członka omega, który czasem się przydaje do zrzucenia winy, czy wyładowania frustracji. Czasem są nimi też indywidualiści, którzy nie podporządkowują się liderom sekty w łatwy sposób, mogą być nastawieni antagonistycznie do nich. Jednakże sekty traktują ich jak osobników omega, gdyż poza ich plecami zarząd wylewa na nich wszystkie brudy, pomiata nimi, poniża ich publicznie i krytykuje, nastawia innych przeciwko nim. Może też źle traktować ich publicznie w ich obecności, ale ma to miejsce tylko wtedy, kiedy widoczna jest duża przewaga sił zarządu nad takim pechowym indywidualistą. Raczej jest to rzadkością, gdyż łatwiej krytykować indywidualistów za ich plecami. Osobniki omega pełnią też ważną rolę edukacyjną, są to zazwyczaj osoby skreślone przez zarządy sekt, dlatego zarząd znęca się nad nimi, dopóki sami nie odejdą z sekty, aby zastraszyć pozostałych członków sekt tzw. „osobników podporządkowanych”, pokazać co dzieje się z „niepokornymi” oraz dać lekcję zarządzania ludźmi w sekcie, osobnikom beta, którzy się przecież muszą „na czymś” uczyć.

Tak więc wracając do tematu musimy wspomnieć, że nasz związek ze Śri Bhagawanem nie jest jednakowy. W rzeczywistości, relacja z Bogiem i droga do duchowych realizacji u każdego będzie inna. W sektach niewiele się o tym mówi, ludzie widziani są przez etykiety osobników ze stada wilków, ale nasz związek z Bogiem nie zależy od żadnych zewnętrznych uwarunkowań, takich jak członkostwo w jakiejś duchowej lub niby duchowej organizacji, sekcie, stadzie. Nasz związek nie zależy od członkostwa w jakiejkolwiek grupie, nie zależy od tego, czy wspólne lub samodzielne prowadzimy prace misyjne i pełnimy bhadźan, nie zależy od naszej pomocy w szerzeniu sankirtanu lub nie (badźananandi nie angażują się w żadne misje). Nasza relacja z Bogiem nie zależy od tego, czy jesteśmy bogaci, czy też biedni, czy jesteśmy podporządkowani lokalnemu kacykowi, hierarchowi sekty, czy też zakładamy własne świątynie, ośrodki medytacyjne, lub zwyczajnie do nich uczęszczamy lub nie. Nasza relacja z Bogiem nie jest uwarunkowana niczym zewnętrznym, możemy być wielkimi politykami, aktorami, biznesmenami, arystokratami lub też zwykłymi szarymi ludźmi, wieśniakami, siudrami, robotnikami, czy nawet parjasami. Każdy z nas ma jakąś relację z Bogiem i może ją w sposób samodzielny i indywidualny rozwijać.

Tak więc, na bazie powyższych wywodów, tez, założeń i dowodów, przyjmując logiczny tok myślenia, możemy zidentyfikować sektę na podstawie relacji interpersonalnych występujących w grupie lub pomiędzy wyznawcami branej pod uwagę religii.

Relacje w sektach będą relacjami opartymi o materialną koncepcję stada wilków, którą scharakteryzowaliśmy powyżej. Będą relacjami materialistycznymi opartymi o różnego typu oczekiwania, czy to finansowe, czy dotyczące wykonywania pracy na rzecz sekty, nawet tej nie koniecznie związanej w jakikolwiek sposób ze służbą oddania, opisaną w Świętych Pismach Literatury Wedyjskiej. Mogą być to relacje oparte na chęci uzyskania, od członka sekty, podporządkowania względem lidera ośrodka, lokalnego prezydenta świątyni lub jakiegoś kacyka sekty. W sektach są to zazwyczaj relacje dążące do uzyskania posłuszeństwa, posłuchu, szacunku dla hierarchów grupy. Nauczyciel w sekcie może próbować zbawiać wszystkich na siłę, oferując im prace, które mają na celu przybliżyć szarych członków sekty do tego celu (Boga).

Relacje w sektach są bardzo nieciekawe gdyż zawsze kończą się frustracją. Liderzy sekty pozują na osoby święte, podczas gdy takimi nie są i z czasem wychodzą ich brudy na wierzch, słoma zaczyna im wystawać z butów. Czasem są sfrustrowani i nieszczęśliwi, że nie potrafią wszystkich zbawić, dochodzi więc do tego, że zaczynają się różnego rodzaju pretensje dotyczące niezaspokojonych oczekiwań, zaczyna się krytyka, wkrada się chaos i kłótnie, pretensje i wbijanie szpilek w serca członków grupy.

Często zdarza się w sektach, że tacy fałszywi liderzy, kierownicy projektów, zaczynają myśleć o sobie jako o namiestniku guru lub samego Boga, uważają, że tylko przez nich ktoś może mieć związek z guru lub Bogiem i w ten sposób być miłym, zadowalać swoją postawą samego Boga. Taki przejaw dumy świadczy o tym, że liderzy takiej sekty są zwykłymi szarlatanami, nieszczerymi wyznawcami sekt lub fałszywych idei, których celem nie jest Śri Bhagawan, tylko własne poczucie spełnienia, dumy, pychy. Osoby takie nie znają nauk Śri Bhagawana, nie wiedzą czym jest bhakti, miłość i oddanie, jak się nimi dzielić. Nie mogą nikomu dać bhakti gdyż sami jej nie posiadają. Dlatego spotykając takich członków sekt, spotkamy się z traktowaniem z góry, z wieloma żądaniami, brakiem kultury osobistej, ich fałszywym prestiżem, dumą, chamstwem, które są jak zimny beton. Tacy fałszywi bhaktowie nie umieją poprosić o cokolwiek, nie potrafią żebrać, nie mają łez miłości w swoich oczach do innych dzieci Śri Bhagawana, którym mogli by zanieść Święte Imię lub okazać uczucia jakie posiadają mieszkańcy Vrajabhumi. Niestety ich serca są puste, dlatego nie potrafią się niczym podzielić. Przepełnia ich tylko złość, gniew, niespełnione oczekiwania, iluzja i w ogólności demoniczna natura.

Tacy fałszywi wyznawcy sekt, łatwo obrażają się, jeśli, ktoś poprosi ich o odrobinę szacunku, tolerancji, zdrowego rozsądku, przyjaźni, łaskawości, wspaniałomyślności. Nie ma w nich współczucia, gdyż będąc przepełnieni fałszywą dumą, żądają więcej i więcej pracy na rzecz sekty (de facto na ich rzecz - tych fałszywych bhaktów), albo żądają pieniędzy. Kiedy ich żądania zostaną wysłuchane, cieszą się materialnym smakiem pratisthy z zajmowanych pozycji. Natomiast, kiedy ich żądania nie zostaną spełnione, materialny jad w ich sercach zaczyna wrzeć, powodując eksplozję nienawiści, która objawia się wrogością, złością, chaosem w ich umysłach, rodzącym pretensje, pomówienia, wrogość, dewiacje i antagonizmy. W wyniku iluzji, spotęgowanej brakiem miłości, tacy fałszywi bhaktowie szukają możliwości zranienia, niepodporządkowanej im osoby.

Wtedy właśnie, każdy rozsądny człowiek, doświadczający na sobie uczuć fałszywych bhaktów, odchodzi, chcąc uniknąć bycia zranionym. Jednak oni, członkowie sekt, paleni jadem nienawiści nie odpuszczają, biegną za takim bhaktą i ganią go, krytykują go za cokolwiek, chcąc go zranić, sprawić mu ból, cierpienie. Mogą też mieć pretensje, że się ich unika i wypominać to innym, mogą zarzucać innym niemiłe rzeczy, ale w związku z iluzją, która okrywa ich oczy i serca, nie są w stanie zrozumieć, że ktoś nie chce z nimi mieć doczynienia dopóki są w tym stanie, ranią innych, właśnie z tego powodu, że weszli pod wpływ iluzji, mayi i posuwają się do czynów sprzecznych z bhakti. Niestety ich serca są wyschnięte na wiór, twarde jak kamień, zimne jak lód, dla takich fałszywych bhaktów nie ma już ratunku. Od tego momentu wszystko, co powiedzą i wszystko, co zrobią będzie pozorowanym oddaniem, fałszywym, nie mającym nic wspólnego z bhakti i Kryszną. Prawdopodobnie popełnili wiele obraz wobec Wisznuitów, wobec braminów, wobec bhaktów, do tego stopnia odwracając się od Śri Bhagawana, że ich świadomość znajduje się w tak głębokiej iluzji, że nie widzą już niczego we właściwej perspektywie, zapomnieli czym jest czysta miłość i na czym polega.

W procesie bhakti-jogi wszystko jest dobrowolne, świat można zmieniać tylko poprzez zmianę samego siebie. Autentyczni, szczerzy Wisznuici nie stosują nacisków, nie posiadają wielkich oczekiwań, lubią spontaniczność, bo spontaniczność to sama słodycz. Oczekiwania, wymuszanie deklaracji przybycia na ceremonie, wymuszanie ofiarowania dotacji, czy prac na rzecz sekty, to sztuczna formalizacja religii, która nie wnosi niczego do serc bhaktów.

Sztuczne, wymuszone oddanie nic nie wnosi do niczyjego serca, może poza poczuciem, że ktoś kogoś zmanipulował, oszukał, wydoił, wyzyskał, wymusił, a potem wypluł, opluł i sponiewierał. Nie ma w tym nic duchowego. Takie oczekiwania, to grabież duchowa tego, co ktoś może czuć robiąc taki wysiłek dobrowolnie dla Śri Radha-Kryszny, ofiarowując coś z miłości i ze szczerego serca, szczerym bhaktom. Własne oddanie, nie wymuszone, napełnia bhaktę radością, pozwala smakować transcendentalnych uczuć miłości, pozwala poznać świat duchowy. Jak wielkie z tego można mieć szczęście? Niestety fałszywi bhaktowie, nie patrzą na to i nie chcą abyśmy doświadczyli tego szczęścia, oni chcą tylko mamony! Prawdziwe szczęście pojawi się tylko pod warunkiem, że dajemy coś komuś kto ma bhakti, od kogo ta miłość promieniuje. Dając coś demonowi stracimy bhakti, radość serca, miłość, lepiej im więc nie dawać niczego. Fałszywi bhaktowie są jak demony, w których sercach zamieszkuje Kali-juga.

Fałszywi bhaktowie chcąc oczyścić swoje serca i wrócić do bhakti, powinni wziąć pod uwagę to, że ktoś może nie być gotowy, na to, żeby coś im dać. Każdy uczy się oddania w innym tempie i ofiarowuje innym dary stosownie ze swoim sercem, zgodnie z tym co mu Kryszna w sercu podpowiada. Więc wymuszanie oddania, na przykład pod postacią dotacji, na siłę, niszczy tylko spontaniczne oddanie i pokazuje, że coś nie tak jest z tą "religią" (sektą). Raczej powinno się być pokornym i powinno się pomyśleć, że jeśli ktoś mi czegoś nie daje, to prawdopodobnie Kryszna mu w sercu podpowiada aby tak robił, albo że się nie zasługuje na nic. Więc widząc zmuszanie do oddania powinna zapalić się nam czerwona lampka. Powinniśmy zadać sobie pytanie – może to jest sekta? Przecież szikszasztaka mówi z jaką świadomością można intonować Święte Imię, jak i z jaką świadomością należy zbierać składniki na sankirtan. Jeśli koś nie prosi nas pokornie, a wręcz żąda, wymusza i gani w nastroju pretensji, że mu nie dajemy, czy to nie jest sekta? Takie zachowanie to sekta, żaden wielbiciel w naszej parampara, nigdy tak nie robił. Czytając pisma wedyjskie raczej widzimy odwrotność tego typu zachowań. Tylko miłość i oddanie, które otrzymamy od innych bhaktów świadczą o ich szczerości i o wielkości ich bhakti, nienawiść, złość, zawiść, której doświadczymy na przykład pukając do ich drzwi, są wyrazem ich upadku i odejścia od czystej bhakti. Pisma mówią, że demony nigdy nie wpuszczają do swych domów wielbicieli Śri Bhagawana i przez to upadają.

Jeśli w takiej prośbie o dotację, jest choć odrobinę pokory, miłości, przyjaźni i tolerancji, nawet jeśli ktoś nic nie da, to będzie tam bhakti, w przeciwnym razie będzie tylko maja. Jeśli w takiej prośbie o wsparcie byłaby prośba w pokorze, bez miłości, nawet bez przyjaźni, to można by dzięki temu uczyć się okazywać współczucie. Z okazywania współczucia też można mieć szczęście, to jest bardzo wzniosła cecha wielbiciela Kryszny.

Rozważmy też taką sytuację. Jeśli ktoś zaprasza osoby, które przychodzą pierwszy, drugi raz do świątyni, wszyscy z grupy (sekty) biegają w koło nich, służą im, jednak po jakimś czasie wszystko się zmienia, nagle pojawiają się oczekiwania. Przyjdzie taki moment, że nowi się "zestarzeją" i zaczną być traktowani jak starzy członkowie. Wtedy sekta od nich zaczyna żądać, oczekiwać wsparcia, pieniędzy, wtedy jest pewne, że taka „nowa” osoba albo zreflektuje się gdzie trafiła – do stada wilków (sekty), albo odejdzie.

Pytanie tylko, czy nadal mamy do czynienia z bhakti-jogą, czy w tym przypadku sekta nie naucza może już karma-jogi, a może są to zwykłe materialistyczne zapędy fałszywych członków sekt, wciągających innych pod skrzydła iluzji, pod którymi sami przyjęli schronienie?

Wiktor Dobrowolski